niedziela, 27 października 2013
O tym jak Myszka uratowała mi ... życie.
Tak, tak.
Nie przesadzam.
Gdyby Myszka nie kupiła kawy, wbrew moim "zdawasiom" i "chybasiom" to teraz zostałbym bez lekarstwa życia.
Czarnej trucizny ratującej me, skromne, życie.
K A W A
Ciekawe jest to, że znowu zmieniłem sposób jej picia.
Zawsze piłem czarną, mocą, nie brudzoną (czyli bez cukru i śmietanki). Doszedłem do 10 szklanek kawy dziennie, i jak to sobie uzmysłowiłem to sam sobie ograniczyłem do kilku kaw dziennie.
Później już piłem tak 2-3 mocne kawy dziennie.
W 2012 roku do kawy nabrałem obrzydzenia.
Przestałem pić ją. Kompletnie przestałem.
Trwało to jakieś 2 miesiące.
Po czym zacząłem pić kawę trochę słabszą ale z ... mlekiem.
I tak kawę z mlekiem piłem przez jakieś 1,5 roku.
A teraz wróciłem do czarnej kawy, ale ... ze słodzikiem.
Dziękuję Ci .... Myszko !
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ZENIA&EMILIA: obiecałam sobie ostatnio, że nie piję znowu kawy w domu, ewentualnie na mieście..
OdpowiedzUsuńI wytrzymałam dwa dni. Dziś już zakupiłam :) bez kawy jest depresso :D
To duuuuuuuuuuuuużo :)
OdpowiedzUsuńHaha (myszka)
OdpowiedzUsuńNie piskaj Mysza, nie piskaj, bo kot Cię wszamie :)
Usuń