Jest światło !

Hurraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.

W salonie jest wreszcie światło z żyrandola.

Znajomy przyszedł "z ulicy", chociaż miał uprzedzić.
Lał deszcz, więc myślałem że nie przyjdzie już dzisiaj, a tu taaaaka niespodzianka.
Popiliśmy (kawki), pogadaliśmy i wziął się za robotę.

No bo to co za sztuka podłączyć żyrandol w mieszkaniu ?
Koń by się uśmiał !

Tez tak myślałem, i on też, pewnie, tak myślał.

Srutu tutu, popatrzył, pomierzył, posprawdzał, podłączył i gotowe.
Voila ... i korki pierdut !!!!!!!!!!!

Konsternacja.
No co jest ?
No to może tak ...
popatrzył, pomierzył, posprawdzał, podłączył i gotowe.
Voila ... i korki... nie pierdut.
Ale nie świeci.

No co jest ?
No to może ....

I tak, no to może ... przez godzinę.

Wreszcie ... jest światło.
Działa!
Ludzie, cuda niesłychane, żyrandol świeci !

Nie wiem co jest na kombinowane i w instalacji (w salonie zawsze był problem i trzeba było kombinować) a i w samym żyrandolu, ale wreszcie się udało. A groziło już rozbieranie instalacji żyrandola i szukanie tam powodu.

Tylko, że ...
Ten żyrandol nie świeci się w typu 2+2 czy 1+3, świeci się całość. Żeby było inaczej trzeba by przerobić kabelki, dołożyć jeden i po przełączać je. Więc proście będzie kupić ściemniacz. 
Co zamierzam zrobić. 


Głupia rzecz, a cieszy jak dziecko.
Jak jaskiniowca, który odkrył ogień.

Xylia oczywiście się nie pokazała. I przeczuła, że ktoś przyjdzie bo jakiś kwadrans zanim Jędruś zadzwonił domofonem ona uciekła do sypialni.
Więc honory domu bronił Xythai, który też pół wizyty spędził na parapecie w kuchni.