sobota, 13 grudnia 2014

Cud nawrócenia.


To chyba faktycznie idą święta.
No bo jak inaczej wytłumaczyć nawrócenie się na słuszną stronę.
A konkretnie nawróciła się moja ... wiertarka.

Kiedyś, kiedyś, gdy jeszcze nie było internetu, za siedmioma górami i lasami, oceanami i jeziorami, gdy komórki były tylko na podwórku, i tam był przechowywany węgiel czarny jak prezydent O., czyli w latach 90. wieku XX, tą moją wiertarką w jeden dzień wywierciłem co najmniej 80 otworów - w jeden dzień.
Później była mniej eksploatowana, ale była.

A ostatnie dwa lata były koszmarne.
Wywiercenie dziurki o średnicy 5mm zajmowało 2 dni. Dwa dni wiercenia dla małej dziurki.

Z tego też powodu zwlekałem z wierceniem kolejnej dziurki, pod ramę w salonie.
Jednak dzisiaj się wreszcie zmobilizowałem i ..... zrobiłem bziuuuuuuuuuuuu i dziurka gotowa.
Za jednym podejściem, jednym pchnięciem.
Z rozpędu od razu wywierciłem dziurkę fi 8 w kuchni.
Bo ja wiem ile czasu będzie tak ładnie pracować?

Normalnie cud.
Wiertarka się nawróciła i zaczęła wiercić.

Aż nie mogę w to nadal uwierzyć. Toż to jak horror brzmi.
A jednak. Wisi ramka, i jeszcze nie spadła.
Wisi kwiatek, i jeszcze nie spadł.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za odwiedziny i komentarz. Życzymy miłego dnia.