Tak, tak.
Tym razem było nie śpiewanie
jak a filmie.
To było spacerowanie w deszczu.
W deszczu ?
W ulewie.
Woda odbijała się od kałuż do wysokości kolan.
Wreszcie poczułem się jak dziecko.
Jak rozkapryszone dziecko, które chodzi i łazi wprost po kałużach.
Bo co za różnica skoro buty, skarpetki, stopy i nogawki do kolan przemoczone do ostatniej nitki.
Ale radocha była .... , powiedzmy.
I gdzie o wszystko ?
Nie, nie w Szczecinie.
Specjalnie pojechałem żeby zmoknąć jak kot w praniu.
W Berlinie.
Pojechałem na Festiwal Miasta Światła
Było super.
Zwłaszcza w tym deszczu :)
Relacje będzie trochę później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za odwiedziny i komentarz. Życzymy miłego dnia.