sobota, 24 maja 2014

Zagubiony portfel


W piątkowe popołudnie wylądowaliśmy po zajęciach na koronie amfiteatru.
Gagu gadu miło spędziliśmy popołudnie.
Idąc później dalej zachciało mi się pić, więc po drodze wstąpiłem do sklepu po flaszkę wodę mineralnej.
Już już miałem ją wziąć i stanąć w kolejce ale postanowiłem przygotować sobie, jak zwykle, portfel przed kasą.
Pisze jak zawsze bo nienawidzę, więcej, NIENAWIDZĘ jak ktoś (nie ważne czy on czy ona, chociaż najczęściej ona) dopiero jak kasjer skasuje wszystkie produkty i włoży je elegancko w swojej reklamówce, i dopiero zaczyna szukać portfela, zadając sobie pytanie: cholera, znowu muszę zapłacić, i gdzie do cholery jest portfel? Może w lewej przegrodzie, może w prawej, z może w kieszeni jest?

Do cholery, ludzie, robiąc zakupy bądźcie świadomi że w kasie, w sklepie, za towar trzeba zapłacić. Że nie dają, w żadnym sklepie, nic za darmo. Nie róbcie wielkiego zaskoczenia: o rany, to ja muszę za to zapłacić?

Więc, ja zawsze wiem, że w sklepie przy kasie się płaci. I dlatego szykuję portfel zanim kasjer zacznie skanować towar kupiony przeze mnie.

I właśnie dlatego nie miałem problemu, bo chcąc już stanąć w kolejce do kasy zacząłem szukać portfela.
I nie było go tam, gdzie powinien być. Ani w przedniej przegródce, ani w środkowej, ani w zewnętrznej, ani nie miałem w kieszeni w spodniach. Nie było go. Nie było!!!!!!1

Pierwsza chwila konsternacji i złość: qqqqqq gdzie go posiałem?
Może został w amfiteatrze ma siedzeniu? Eeeeee, chyba niem bo nie zauważyłem żeby coś zostało na deskach.
Może zostawiłem w szafce na zajęciach ? Ale to mogę sprawdzić dopiero w poniedziałek. No dobra, wyżebrał bym żeby mnie wpuścili bym mógł poszukać w szafce, choćbym miał ordynatora ściągnąć z domu.
Mózg móżdży, zaczyna parować, włosy (te które jeszcze zostały) zaczynają falować jakby na Bałtyku huragan i zamieć w skali Heleny, komórki spowalniają, ruch staje się monotonnie stabilny jak erupcja z Eyjafjallajoekull w 2010 r., ciemność, widzę ciemność, widzę tylko ciemność i nagle pomroczność jasna mnie uświadamia: portfel jest w ziemi na balkonie.
Ale czy naprawdę tam jest?
A tu mnie suszy jakbym był znowu w Dolinie Królów albo na środku Sahary po tygodniu marszu w kierunku nieznanym, bez oaz i karawan wielbłądów.

Ale jestem umówiony z Myszką, więc szybko załatwimy sprawę i pojadę do domu, żeby sprawdzić. Ale jak to, mam jechać na gapę, przecież sieciówka  też w portfelu leży, w tej ziemi czarnej. Pożyczę na bilet, genialna myśl mnie naszła. Jednak mam przebłyski geniuszu, czasami, bardzo czasami.

A może jednak gdzie indziej go posiałem ?

Pal licho gotówkę, niewiele jej w portfelu, bo ja jestem taki dziwak że za zakupy zawsze płacę kartą kredytową.
Ale właśnie ... zastrzec wszystkie dokumenty, karty, legitymacje ... i wszystkie odnowa załatwiać. Horror.


Wpadłem do domu, poleciałem na balkon i .... jest. Znalazłem go gdzie myślałem, że jest.
Tylko dlaczego do cholery go nie wyjąłem w czwartek ?
Na cholerę w ogóle go tam wkładałem, zamiast do torby czy choćby kieszeni ?

Coś z włosów jednak jeszcze pozostało.





 Na osiedlu: fajnie pnąca się roślinka, ma już 4 piętra, i rośnie wyżej.


 

2 komentarze:

  1. Stixi:
    Znow rozbolal mnie brzuch ze smiechu :D Tym razem to nie Xitek, bo portfel nie lezal pod lozkiem ;D

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny i komentarz. Życzymy miłego dnia.