czwartek, 29 sierpnia 2013
Xythai vs. Wampiry
Jako, że pani doktor przepisała mi wczoraj wstrząsowy zestaw wampiryczny, czyli badania krwi w kierunkach wątrobowych, cholesterolowych i trzustkowych (jedynie krzywą cukrową muszę zrobić przez lekarza rodzinnego - na pewno się ucieszy ) poszedłem dzisiaj rano do wampirów na pobranie krwi.
Jakimś cudem wstałem o 7 rano.
Do wyboru miałem jechać albo iść do kliniki. Iść mi się nie chciało więc miałem jechać, ale jechać mi się nie chciało więc poszedłem pieszo. Wszak to jest około 20-25 minut spaceru, więc warto jechać autobusem ;)
Poszło szybko i bezboleśnie. Cała moja rodzinka to bezżyłowcy ale siostrzyczce pięknie poszło, za pierwszym wkłuciem. Chociaż skąd to ja już nie miałem pobieranej krwi. Standardem dla mnie, i w zasadzie to zawsze proponuję pielęgniarkom, jest pobranie krwi z dłoni. Chociaż wiem, że pielęgniarki tego nie lubią bo nie mają podparcia. Ale będąc dzieckiem to pobierali mi nawet ze stopy.
Koleżance wiem, że pobierali krew z ... szyi. I to w szpitalu.
Wróciłem do domu na własnych nogach.
Usiadłem zjeść wreszcie jakieś śniadanko a tu przypałętał się Xythai.
Położył się koło mnie i tak od niechcenia zaczął się bawić opatrunkiem (wkłucie było na lewej ręce, w zgięciu łokcia). Był malutki opatrunek przyklejony plastrem przezroczystym.
I tak od niechcenia zaczął się interesować co to ja tam mam. Aż wziął opatrunek w zęby, urwał i poleciał do swojej kryjówki, czyli pod łóżko.
Takiego sukcesu jeszcze w swoim życiu nie miał :)
I tak Xythai pogonił pamiątkę wampirów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za odwiedziny i komentarz. Życzymy miłego dnia.