czwartek, 15 sierpnia 2013
15 sierpnia - Światowe Święto Xylii
Tak.
Od dzisiaj obchodzimy wszechświatowe święto naszej ukochanej Xylii.
Wczoraj po północy, czyli dzisiaj, Najjaśniejsza Xiężna raczyła nawiedzić mój parapet w sypialni, rzec by można stojący tuż przy łóżku, i domagała się pieszczot.
To jeszcze mało powiedziane.
Ponieważ wskoczyła na parapet prześlizgując się nad łóżkiem, więc w zasadzie jej nie zauważyłem i w z góry przyjąłem założenie, iż to Xythai zajął swoje należne mu miejsce Pierwszego Obserwatora.
I nie zareagowałem należycie.
Więc usłyszałem donośne "mrrrrrrrrraaauuuuuu" oznajmiające, że to Xiężna zajęła stanowisko dowodzenia. I że jest, oraz czeka na pokłony i oddanie Jej czci należnej.
Wobec powyższego odwróciłem się przodem do tyłu i zacząłem delikatnie pieścić Damę.
Począwszy od uszu, posuwałem się ruchem okrężno posuwistym w górę, dochodząc do Jej szczytów głowy, a następnie wykonując nadal owe ruchy okrężno posuwiste przemieściłem się w dół. W dół, w dół, aż doszedłem do skraju jej puszczy kryzowej. I wtedy posunąłem się, odważnie, krok dalej, krok do przodu, krokiem kroczącym do jej brody i szyi. A Ona, łaskawie, nadstawiła mi się, i pozwoliła by zrobić krok następny: uszka.
I tak zadowolona siedziała leżąc na parapecie, mrucząc jak zadowolona kotka na gorącym dachu.
Nawet Xythai nam nie przeszkadzał nam, grzecznie siedząc pod łóżkiem. Tylko czubek jego nosa i wąsy wystawały spod łóżka, gdy nie widząc go ale przeczuwając, że tam siedzi, spuściłem lewą rękę swą w dół, pod łóżko. I tak, jak się spodziewałem, dotknąłem wilgotny, czarny nosek i twarde, wysunięte do przodu czułki radarowe, zwane wąsami.
Xythai grzecznie czekał, jakby na swoją kolej, jakby myślał że on będzie następny.
Nieszczęsny marzyciel.
Nie przewidział, że Xylia zajęta owąż czynności nie będzie chciała się z nim dzielić rozkoszami swemi.
Więc po kwadransie, albo i dłużej, wskoczył zniecierpliwiony ma parapet i położył się koło Xylii grzecznie. I tak leżąc grzecznie przed Xylią spodziewał się pewnie, biedaczyna, że Xiężna podzieli się nim swymi pieszczotami, że odda mu część siebie.
Wtem Xylia się wyprostowała i jednym, jedynym skokiem o długości około 3 metrów znalazła się w drzwiach sypialni, udając się na drapak, odpocząć po męczonym i zasłużonym relaksie.
I na cześć tego wydarzenia, gdy przez przeszło półtora roku Xylia nie oddawała się ludzkim pieszczotom, postawiłem ustanowić ten święty dzień.
Dzień Xylii Rozkosznej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowna opowieść, popraw jednak "gdy przez przeszło półtora roku Xylia nie oddawała się ludzkim pieszczotom".
OdpowiedzUsuńdzięki :) poprawiłem
UsuńJeszcze tylko "pieszczotom", ok?
OdpowiedzUsuń