wtorek, 2 lipca 2013
Zamach szczeciński, bez brzozy.
Co za dzień.
Najpierw rano niewiele brakowało a skończył bym tak jak znajoma posiadaczka taja. Dwukrotnie złamała sobie nogę, i to w tym samym miejscu, i mając do tego metalowe pręty po pierwszym złamaniu.
Podobnie Xythai chciał mnie zamordować, albo co najmniej trwale uszkodzić.
Rano wlazł mi pod nogi. Usłyszałem tylko miauuu więc ratowałem go i zmieniłem ustawienie nóg. Ale on oczywiście zmyślnie znowu się tak podkładał, że niewiele brakowało a bym się wywalił.
W efekcie mogłem:
- zabić się
- złamać nogę
- złamać kręgosłup
- wybić zęby
- zrobić sobie ... nic
- spłaszczyć Xythaia
Przeżyłem.
Ale robiąc obiad znowu doszło do zamachu na moje życie.
Tym razem Myszka chciała mnie pozbawić możliwości zabaw i pisania.
Zamiast pokroić ogórki i inne zieleństwa na sałatkę do obiadu to poszedł sobie na zakupy.
A ja krojąc ogórek obciąłem sobie ... palec.
I teraz jest inwalidą.Ciekawe czy należy mi się jakieś odznaczenie i dodatek za II wojnę światową oraz wojnę o niepodległość po roku 1970 ?
W sumie, chyba mi się należy ?
Skoro mamy coraz więcej kombatantów to i ja utoczyłem krew. Mnóstwo krwi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za odwiedziny i komentarz. Życzymy miłego dnia.