Postanowiłem jednak zapisać to ku pamięci (swojej).
Ostatnio chodziłem na zajęcia psychoterapeutyczne.
Całe trzy miesiące.
Różnie było: fajnie, ciężko, trudno, zaskakująco.
Zaskakująco zwłaszcza dla mnie.
Jak gros osób już wie, już jest świadomymi, że przeżycia z naszej młodości, tej najwcześniejszej i wczesnej, dziecięcej i młodzieńczej, z rodzinnego domu, ze żłobka, przedszkola, szkoły podstawowej, wpływają na naszą przyszłość, czyli teraźniejszość. I następne okresy również mają wpływ, ale już wtedy jesteśmy jednak bardziej świadomi.
Ja ze swojego dzieciństwa, aż do pełnoletności (kiedy to podjąłem pracę zawodową) pamiętałem prawie ... NIC.
Tak, wyparłem ze swojej świadomości w zasadzie wszystko. Rzeczy dobre i złe. Bo jak zawsze jest coś dobrego w naszym życiu, ale i złego. Przy czym pojmowanie dobra i zła zmienia się wraz z naszym rozwojem, wiekiem.
Przecież to, ze np. rodzice zabronili nam pójść na lodowisko w tamtej chwili było czymś strasznym, złym, potwornym. Ale patrząc z perspektywy czasu to przecież jest bez znaczenia drobiazgiem.
Ale nasza podświadomość działa na bieżąco, bez perspektywy, że kiedyś inaczej na to spojrzymy.
I tak z dzieciństwa i młodości pamiętałem tyle co miałem zdjęć czy z rozmowy z kimś, kto mnie znał za młodu.
Więc pamiętałem sporadyczne zdarzenia.
Ale też i, chyba, najważniejsze wydarzenie mojego całego życia, od młodości do śmierci. Niestety z powodów osobistych nie powiem co to było, ale było to złe.
Minęły trzy miesiące, i wiem że dużo, bardzo dużo odzyskałem i zyskałem.
Trudno powiedzieć o kolejności znaczenia, ale :
- odzyskałem rodzinę, odzyskałem brata. Po 50 latach obcości (tak to odczuwałem) mam znów brata.
- pożegnałem się z śp. Mamą, pogodziłem z Nią.
- pożegnałem się z przeszłością.
- odzyskałem mieszkanie (do zamknięcia sprawa latem).
- odzyskuję starą przyjaźń, prawie 20 letnią, którą kiedyś zniszczyłem.
- odzyskuję starą znajomość z ludźmi, które kiedyś zaprzepaściłem, nie dbałem o nie.
- zyskałem pewność siebie, bardzo wzrosła mi moja samoocena.
- przełamałem opór przed powiedzeniem komuś, a do tego jeszcze facetowi, że go lubię, że jest dla mnie ważny, że cenię sobie jego opinie.
- potrafię, wreszcie, przyjąć od kogoś dobre słowo bez automatycznego kontrowania, potrafię przyjąć czyjeś słowa bez szukania podtekstu, powodu czy tego, że mówi fałszywie.
- potrafię komuś szczerze powiedzieć co czuję gdy mówi do mnie, albo jakoś się zachowuję (choć jeszcze trudno)
- potrafię nie obrażać się już na kogoś gdy mówi rzeczy przykre, ale prawdziwe. Gdy źle odbiera moje słowa czy czyny.
- potrafię nie negować uczuć kierowanych do mnie.
Czy to dużo ?
Według mnie tak. Znając siebie sprzed lat, a widząc siebie dzisiaj widzę postęp.
Oczywiście jeszcze sporo rzeczy chciałbym zmienić w sobie.
Ale to wymaga jeszcze czasu.
A jak już wszystko będzie jak być powinno, od daaaaawna, to pewnie przyjdzie śmierć.
c'est la vie
Stixi:
OdpowiedzUsuńDopiero teraz przegladam Twoje wpisy Nortusku i....ciesze sie ze wszystko zaczyna sie dobrze ukladac:) Wierze w Ciebie i wiedzialam ze tak bedzie. Jestes b.wartosciowa i inteligentna osoba.